Forum www.dedek.fora.pl Strona Główna www.dedek.fora.pl
sesja
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sesja pierwsza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dedek.fora.pl Strona Główna -> Sesja Seby / Podsumowanie sesji Seby
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak Ci się grało? Oceń proszę sesje w skali 1-5, przy założeniu:
1- słabo
0%
 0%  [ 0 ]
2- ujdzie
0%
 0%  [ 0 ]
3- trzyma poziom
0%
 0%  [ 0 ]
4- dobrze
25%
 25%  [ 1 ]
5 - rewelacja
75%
 75%  [ 3 ]
Wszystkich Głosów : 4

Autor Wiadomość
Klinga




Dołączył: 19 Sty 2016
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 4:25, 22 Mar 2017    Temat postu: Sesja pierwsza

Czyli góra z górą się nie zejdzie a bohater z bohaterem może..






Prolog


Przysięgam kumie.. w życiu czego takiego nie widział.. Wypadli na gościniec z lasu, naguścy jak ich bogowie stworzyli.. i krucho by ze mną i córuchną było, bom ranion był okrutnie w ramię prawe, a i kostkę żem podczas upadku z wozu strzaskał straszliwie. Ani więc wiać, powiadam Wam kumie, ani walczyć, bo lewą ręką miecz trzymać słabizna.. Przysięgam Wam, goblinów parszywych też czterech było, ale rzeknę Wam, nie pospolite to stwory były.. Wyrosłe, mocarne jako niedźwiedzie i walce zapiekłe jako rosomaki, aaa i wielkie jak konie.. Przysięgam na grób mateczki mojej, świećcie bogi nad jej dusza.. że ślipia gorejące jak węgle miały, i znaki jakie magiczne na cielskach wymalowane, ani chybi charaktery diabelskie..
ale co to ja prawił.. polejcie kumie.. ano.. no właśnie .. No i wypada na gościniec czterech takich, goli jako na sąd Kelemvora, hehe.. Dwa krasnoludy, gnom jakiś i człek.. Każden nieobyczajnie z fujarką na wierzchu, hehe..
Powiadam Wam .. gobliny zamurowało.. hehe.. A ci jak się nie rzucą do ataku, jak prać nie zaczną.. Kumie co to się działo.. Wpierw gnom, pokurcz jeden.. jak coś o ogniach piekielnych nie wrzaśnie, łapami w powietrzu macha, jak nie huknęło, błysło i kula czerwona, wielka jak kopuła świątyni jak nie trafi w bok bestyji, co to mnie łeb urąbać chciała. Powiadam Wam kumie, kawały mięcha jak połcie słoniny mu z boku i piersi wyrwało, a jak przypaliło.. A smrodu i wrzasku było.. Ale nie koniec to.. krasnolud, goły jak święty z obrazka z dzida jaką drewnianą jak nie skoczy na drugą bestyję, a ta w garści włócznie jak kopiję wielką dzierżyła.. Jakże oni się starli.. aż się ziemia trzęsła.. i tera najlepsze.. Nie wiada kto by wygrał, bo człek goły między potwora a krasnala jak nie wskoczy i przysięgam Wam kumie.. jak w mordę pięścią stwora nie trzaśnie.. Kumie z pięści jednym ciosem bestyję okrutną ubił.. Jednym ciosem powiadam.. Ale nic to .. Drugi krasnal gruby jak tucznik na święto zimy już kolejnego goblina dopada, lagę wielką, taką dębową garści dzierży, a golusieńki jako i pozostali.. hehe.. Jakże on tą lagą wywijał.. Ale potwory tyż nie ułomki.. jeden taki wielki, z toporzyskiem ogromnym na krasnoluda z dzidą się rzucił.. jużem myślał że go na pół rozpłata.. Ale ten odchylił się i przykucnął, wyskoczył i uuch... Jak nie dźgnie stwora prosto w serce! Na wylot przebił jako widły słomę.. hehe Ano i wcześniej gnom znowu wrzasnął i znowu kula wielka czerwona w inszego goblina uderzy.. tegoż to , co przed krasnoludową lagą się uchylał.. Powiadam Wam kumie łeb mu w drobiezgi rozpirzyło.. A mnie skórę to zratowało, bowiem bestyja przy mnie, co ogniem piekielnym rażona była, wstała i tasakiem okrutnym na żywot mój dybała.. Ale spadł jej na plecy jak ogar na odyńca ów gruby krasnolud i lagą dębową straszliwie w czachę zdzielił, tak że ducha jednym ciosem stwora pozbawił..hehe A poleciał on po ciosie że hoho.. ot, jak stąd do tamtej stodoły. Hehe .. kumie a potem to dopiero się działo... cała czwórka jak się na wóz nie rzuci... hehe Jedne tam tylko portki stare były, to w strzępy rozdarli i nuże sobie przyrodzenie okrywać.. Po czem historyje opowiadać, kumie zaczęli, jako to ich w karczmie otruto, ograbiono i gołych do dołu pełnego trupów wrzucono. I pytają hehe.. nie uwierzysz kumie.. jak do karczmy daleko..hehe I że do wsi nas zaprowadza ino się z bandytami rozprawią. No to żem im wskazał drogę, ale bajaniom ich to żem wiary nie dał . Życie w sumie zratowali to im żem dał trochę towaru z wozu w podzięce.. a i niech im się wiedzie po swojemu ..ale powiem szczerze kumie... na powrót ich już żeśmy z córą nie czekali.. hehhehe..


Cyga czyścił w spokoju złoty pierścień. ,,Interes” kręcił się świetnie. Z każdym kolejnym ,,transportem”rosły kabzy Cygi i Hanka, oraz cichły te przykre głosiki w duszy, które ludzie miałkiego rozumu pospolicie określają sumieniem. Taak, kiedy zabije się jednego człowieka, to jest wielka tragedia, kiedy zabijesz setkę to już tylko statystyka. Cyga nie do końca wiedział czym dokładnie jest ta statystyka, ale powiedzonko brzmiało fajnie i chyba nawet pasowało do okoliczności. A nawet jeśli nie, to i tak było fajne. Hank wprawdzie w swej tępocie nie doceniał mądrości płynących z powiedzonek Cygi, ale on był tu od czego innego. Trochę żal wprawdzie było karczmarki, bo gotowała świetnie, ale cóż interes to interes. Kiesa się sama nie zapełni, podróżni się sami nie otrują i nie ograbią, a i ci ukryci w lesie potrzebują wszystkiego. Od broni i odzieży po kosztowności. Taak.. wraz z wielką sprawą rósł wielki majątek Cygi i Hanka. Czasami jednak do jego świadomości przebijała się myśl, co stanie się jeśli ktoś zawiadomi władze.. ale szybko zagłuszał ją brzęk złota i świadomość nieuchronnie nadciągającej inwazji.
Rozważania przerwał mu dziwny hałas. Brzmiało to trochę jak cichy świst i głośny stuk. Zaciekawiony wyjrzał do głównej izby karczmy. I zbladł. W drewnianej belce tkwiła strzała. Cyga dostrzegł cień i usłyszał kroki na zewnątrz karczmy. Z kamienna twarzą sięgnął po załadowaną na wypadek nieprzewidzianych okoliczności kuszę.
Oż … Wy.. Urwyyy!! zabrzmiało chwilę później i drzwi karczmy otworzyły się trzaskiem. Cyga zdębiał. W drzwiach stał, ubrany jeno w przepaskę biodrową gruby krasnolud. Ten sam którego wczoraj z Hankiem wspólnie otruli i wrzucili do dołu. Krasnolud ściskał w dłoni miecz. Ten widok otrzeźwił Cygę. Szczęknęła cięciwa kuszy i bełt pomknął prościutko w stronę krasnoluda. Niestety drasnął go jeno w rękę. Dalej wszystko potoczyło się szybko. Do środka wpadł gnom, kolejny dowód spartolenia wczorajszej roboty. Wrzasnął melodyjnie: promień osłabienia,!!! i wykonał- przynajmniej w mniemaniu Cygi - obraźliwy gest po czym strzelił w powałę karczmy jakimś promieniem.
Chcę mi zwalić belki ze stropu na łeb- przemknęło przez myśl Cydze. Rzucił się zatem do ucieczki. Był szybki i zwinny a lata pracy w, delikatnie mówiąc, niesprzyjających warunkach uczyniły zeń sprawnego biegacza. Wybiegł na zewnątrz. Sądził że wywinie się jak zwykle. I jak zwykle się mylił. Niemalże wpadł w objęcia drugiego krasnoluda, który chyłkiem okrążył budynek. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Świst strzały, nagła słabość sygnalizująca trafienie czarem i stalowy chwyt, który osadził go w miejscu. Nim się zorientował leżał już na ziemi.
HAAAAAANK!!! - spróbował chwycić się ostatniej deski ratunku.
Hank wynurzył się z szopy. Nie tracił czasu na zbędne konwersacje. Zresztą nigdy nie tracił czasu na nic. No może za wyjątkiem makabrycznego hobby, którym zajmował się w szopie. Pochłaniało go ono całkowicie. Tak bardzo, że przegapił zwyczajnie początek całego zamieszania. Ale jak lubił mawiać czasem Cyga, co się odwlecze, to nie uciecze. Hank chwycił w garść ogromny młot bojowy. Żeby podnieść w ogóle broń takich rozmiarów trzeba było dwóch silnych chłopa.. lub jednego Hanka. Zwłaszcza, że ten ostatni potrafił oprócz noszenia młota, także paskudnie pogruchotać nim kości. Zresztą po ciosie hankowego młota strzaskane kości były już naprawdę nieistotnym problemem. Przynajmniej w obliczu spotkania oko w oko z wyznawanym bóstwem i kwestią sądu ostatecznego, a takie to atrakcje prawie zawsze gwarantowało spotkanie z wyżej wymienionym narzędziem.
Cyga idealnie wykorzystał moment, w którym przeciwnicy musieli zająć się nieprzewidzianym problemem w postaci Hanka. Wykorzystał też fakt, że nie został jeszcze przeszukany. Ukryty w cholewie buta sztylet doskonale nadawał się na takie właśnie, nieco kłopotliwe sytuacje. Wyprowadził perfekcyjne pchnięcie, mające na celu tętnicę udową lub męskość, albo jedno i drugie krasnoluda, któremu przypadło w udziale pilnowanie Cygi w czasie gdy reszta próbowała swych sił w starciu z Hankiem. Niestety jak pech to pech, jak zwykł czasem sam mawiać. Cios sięgnał wprawdzie uda krasnoluda, ale ani nie uszkodził żadnej żywotnej arterii, ani nie wyrządził żadnej krzywdy na honorze tudzież dumie brodacza. Natomiast wywołał natychmiastową reakcję. Nim Cyga zdążył mrugnąć okiem, nadleciała ciężka, twarda pieść i zgasło światło.

Cyga ocknął się jakiś czas później skrępowany jak baleron. Z trudem oddychał przez strzaskany nos. Hank nie żył. Wleczony Cyga zauważył że oprócz paskudnie rozcharatanego brzuszyska Hank dorobił się także popalonej klatki piersiowej i paskudnej rany nad sercem. Obserwacji już nie dokończył, bo zawleczono go do karczmy, ciśnięto na stół i rozpoczęto przesłuchanie. Cyga do odważnych nigdy nie należał. A co do bólu... no cóż, od brudnej roboty był Hank. On zaś nigdy bólu nie zadawał ( trucizna przecież nie boli), a w dodatku sam bał się panicznie. Wiedział już że nie wytrzyma i wyśpiewa wszystko. A wtedy.. a wtedy nic już go nie uratuje. Ani tu na tym padole nieszczęść, ani tym bardziej, o zgrozo! w zaświatach. Pani nie wybacza zdrady! Cyga podjął decyzję.
powiem wszystko, tylko podajcie mi antidotum proszę... półka w spiżarce..
Niestety nie uwierzyli.. A mogło być tak pięknie... Ale może jeszcze jest nadzieja.. póki co nie zadali jeszcze właściwych pytań.. cholerny krasnolud i ten jego sztylet.. ale .. ten drugi.. wziął z piwniczki beczkę z winem... zaprawionym wczoraj trucizną.. Ich to i tak już nie zabije bo albo odporni albo jakie munnitety mają.. ale Cyga będzie uratowany.. nie wyda wielkiej sprawy.. i może potem... Pani okaże łaskę...
wina...
Ha udało się...
Głupcy!! Nic nas nie zatrzyma!! Trucizna nie boli?... eghhh.. Gówno prawda.... szlag...



Siedzimy i pijemy trzeci dzień. Pijemy i wspominamy poległych towarzyszy. Dziewięćdziesięciu czterech poległych towarzyszy. Z dzielnej niegdyś kompanii. Przedwczoraj straciliśmy kolejnego. Zatem zostało nas już tylko sześciu. Sześciu najemników, którym przezywanie weszło w krew. Sześciu najemników użalających się nad parszywym losem na tym zadupiu.
Śmierci mówimy: NIE DZIŚ!!!!
Gorzałka pali przełyk. Patrzę obojętnie na tłum uchodźców. Głównie baby z dziećmi. Obok obozem rozbiły się koty z najnowszego poboru. Dwudziestu gówniarzy udających żołnierzy. I ten ich dowódca, stary pijak. Choć z drugiej strony.. chłop fach swój zna. Miałby więcej czasu zrobiłby z nich prawdziwe wojsko. Ale czasu jak na lekarstwo. Przypałętało się też paru uzbrojonych włóczęgów.. Z wyglądu poszukiwacze przygód... a raczej poszukiwacze noża pod żebrem lub paru sińców na rzyci. Szlag by ich wszystkich trafił, nie dość że wieją tacy jak tylko wróg się pokaże to jeszcze naprzykrzać się będą. Przepijać, toasty wznowić, języka zapuszczać. A idźta w cholerę! Pić kulturalnie za poległych nie dadzą. Ignoruję wymownie i wracam do picia. Oho miejscowi radzą..
przysłuchuję się chwilę.. no cóż niby kmiotki, a rację mają. Że miejsce do obrony dobre to fakt. Gardziel wąska, łuczników nie ma gdzie rozstawić, bo stromizna. Jazdy nie puścisz bo nie ma gdzie. Cokolwiek wylezie, to byle jaka łajza z łukiem ze wsi zaraz ustrzeli. A jeszcze ten potok. Walczyć po pas w lodowatej, rwącej wodzie, na śliskich nierównych kamieniach... Jeszcze przeprawa taka, że może dziesięciu chłopa ramię w ramię się w szeregu zmieści a i tak ciasno. A z boku przepaść. Nawet gdyby maga wystawić, to szkoda chłopa. Coby widzieć coś musi się na widok wystawić, bo z dala skały zasłaniają.. a na widoku to już dupa. Nawet najbardziej skretyniały łucznik wie trzeba najpierw maga ustrzelić. Dobra kompania mogłaby się tu latami bronić. Ustawiło by się pierwszą linię tu, drugą na drugim przejściu trochę niżej, kuszników z tyłu i zatrzymalibyśmy i stutysięczną armię. A innego przejścia z promieniu trzystu mil nie ma. Nadłożyliby drogi. Hehe.
Tylko co z tego? Miast żołnierzy jest tu dwudziestu żółtodziobów, paru miejscowych, sześciu pijanych najemników i paru przybłędów. A za nami tłumy kobiet, dzieci i cholerne równiny, długie na setkę mil i porośnięte niską trawą. Nie ma gdzie uciec, ani gdzie się skryć. Kogokolwiek dopadnie na tym terenie jazda, ten będzie trupem. A dopadnie na pewno. Bo horda, która nadchodzi, nie słynie z miłosierdzia. Rację chłopy mają że wiać nie ma po co, lepiej odpór dać i kupić trochę czasu cywilom. Może choć część się zratuje
Dzwon.. wrzask i panika … Stary dowódca obsadza młokosami drugie przejście. Niegłupio. Tyle przynajmniej można zrobić. Kowal z karczmarzem podpalili, oporządzony uprzednio na tą okoliczność mostek nad potokiem. Miejscowi, Ci co nie nawiali, jest ich może z dziesięciu, chwytają oprawione na sztorc kosy, widły, siekiery , cepy.. Starcy, niedorostki.. żadni z nich żołnierze.. No może karczmarz weteran i kowal, swoją drogą mocarny chłop się do czegoś zdadzą..
Krasnolud drze się na nas.. wzywa do walki.. dobre sobie.. Aż dziwne że ta czwórka łazęgów została.. Jakaś gówniara, na oko może czternastoletnia zajmuję z łukiem pozycję w oknie jednego z domów..
wstajemy.. spokojnie zajmujemy pozycje. Rozglądam się wkoło.. I nie wierzę własnym oczom.. Jeśli wytrzymamy do zmierzchu, będą o nas pisać w podręcznikach. Wprawdzie chyba z psychiatrii. W rozdziale niewiarygodne, ale prawdziwe. Kurwa, że też zachciało mi się być oficerem.. No nic ktoś musi..
Dobra panowie !dajmy babkom jeszcze trochę czasu na ucieczkę.. Śmierci mówimy: NIE DZIŚ!!!!
Z naprzeciwka widzę nadciągającego wroga..







koniec sesji pierwszej

Panowie – Awansowaliście na drugi lvl w trakcie sesji. Dodatkowo proszę dopisać sobie 1000PD w nagrodę za odgrywanie.

W wolnym czasie dopiszę jeszcze parę słów o każdej postaci – od szubienic po klasztory Smile
Podoba mi się koncepcja każdej z waszych postaci. Spokojny, opanowany mnich z misją którą sobie sam wyznaczył... Rubaszny najemnik z nieodłącznym antałkiem trunku... rozgadany zaklinacz obieżyświat … tropiciel awanturnik z jajami potrafiący nawrzeszczeć na bandę najemników.. normalnie jak przepis na wyśmienitą potrawę Very Happy szarża na gobliny epicka Very Happy
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Klinga dnia Śro 4:33, 22 Mar 2017, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak Ci się grało? Oceń proszę sesje w skali 1-5, przy założeniu:
1- słabo
0%
 0%  [ 0 ]
2- ujdzie
0%
 0%  [ 0 ]
3- trzyma poziom
0%
 0%  [ 0 ]
4- dobrze
25%
 25%  [ 1 ]
5 - rewelacja
75%
 75%  [ 3 ]
Wszystkich Głosów : 4

Autor Wiadomość
hordacy




Dołączył: 03 Sty 2017
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:18, 22 Mar 2017    Temat postu:

jaram się myślą o dzisiejszej sesji !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dedek.fora.pl Strona Główna -> Sesja Seby / Podsumowanie sesji Seby Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin